Dzisiaj spotkała mnie na drodze wyjątkowa sytuacja…
Podczas treningu, w okolicach Pabianic, kierowca wyjeżdżający z podporządkowanej drogi nie zauważył mnie i zaczął wyjeżdżać wprost na mnie – w ostatnim momencie jednak mnie dojrzał i nagle zahamował. Co w tym wyjątkowego? A no nic, takie sytuacje, nam rowerzystom, zdarzają się przecież co chwilę. Wyjątkowe było to co było potem… kierowca pojechał w tą samą stronę co ja i wyprzedzając mnie przeprosił używając świateł awaryjnych! Pierwszy raz spotkałem się z takim zachowaniem w naszym kraju, a sytuacje tego typu zdarzają mi się do kilku razy w tygodniu. Generalnie dość impulsywnie reaguję na podobne sytuacje i często wyrażam swoje niezadowolenie gestykulując i mrucząc pod nosem (bo ten w samochodzie i tak mnie nie usłyszy), a tu taka niespodzianka. Wraca wiara w człowieka i wzajemnego szacunku na drodze… przynajmniej do następnego razu