lucjan

Odpowiedź forum stworzona

Oglądasz 15 postów - 1 z 15 (of 25 total)
  • Autor
    Posty
  • w odpowiedzi na: Maszyneria czasowa #59750
    lucjan
    Participant
    matys88 wrote:
    lucjan wrote:
    @Dominik
    Co do twojej masy ciała, to w mojej ocenie jest odrobinę za wysoka. Optymalna byłaby na poziomie 78-79 kg. z max 80 kg. Ale nadwyżką się nie przejmuj, trenując systematycznie i optymalizując odżywianie nadmiar tłuszczyku wypalisz w dłuższym przedziale czasowym (co prawda część tłuszczyku zastąpi sucha masa mięśniowa).

    Panie Lucjanie, ładnie Pan wszystko ubiera w słowa ale po tym ostatnim poście wnioskuję, że niewiele ma Pan doświadczenia. Ocenia Pan, że Dominik ma nadwyżkę wagi na podstawie czego…?? Stosunku wzrostu do wagi?? :S
    Nie zna Pan poziomu tkanki tłuszczowej zawodnika, tym bardziej gęstości jego tkanki mięśniowej.
    Nie wiem z jakich (i czy w ogóle) metod analizy składu ciała zawodników Pan korzysta ale jest to dość istotne przed ewentualną redukcją masy ciała. Ale jako doświadczony trener powinien Pan to doskonale wiedzieć.

    Nie oceniam ludzi, bo wielu rzeczy nie rozumieją.

    To co byłeś życzliwie zauważyć o „gęstości mięśni” to typowa semantyka pt.. „ja o niebie , a ty o chlebie” .To żenująca próba odwrócenia uwagi od przedmiotu dyskusji.

    Mniej słuchaj kolego kulturystów pakujących w Maximusie, a więcej lektury fachowej do ręki.
    Nie ma zdefiniowanego w w naukach (czy to o dietetyce, fizjologii wysiłku czy teorii sportu) pojęcia „gęstość mięśni”.
    To potoczne określenie używane przez zaawansowanych i dobrze umięśnionych kulturystów podejmujących trening nakierowany na „definiowanie muskulatury” (tzw. rzeźbę), polegający na osiągnięciu maksymalnej twardości mięśni i wyostrzenie wszelkich detali w ich budowie. A do osiągnięcia tego celu kluczowe znaczenie ma odpowiednie suplementowanie się i zwiększenie podaży białka w diecie. Ot i cała filozofia.

    Kolarzowi nie jest potrzebna ani niezbędna tak rozbudowana i wyeksponowana masa mięśniowa. Kolarzowi jest potrzebna SIŁA MIĘŚNIOWA oraz WĘGLOWODANY, mnóstwo węglowodanów i trochę białka do regeneracji.
    Ale po co ja to piszę. Przecież to wiesz, bo Ty chyba już wiesz wszystko o kolarstwie, przepraszam o kulturystyce.

    Kolarzowi, który ma wytrenowaną siłę mięśniową potrzebna jest dynamika, czyli tzw. moc eksplozywna. A tę się buduje realizując ćwiczenia ekscentryczne majace m.in. na celu „zbicie mięśnia” (przeciwieństwo rozciągnięcia). Ale to też masz zapewne w małym paluszku, więc tematu nie rozwijam.

    Widzisz mój drogi kolego, gdy Ty bawiłeś się siusiakiem, ja m.in. w związku z wyczynowym uprawianiem sportu przez syna (zdobywał medale Mistrzostw Polski, w tym złoto jako junior, we wszystkich kategoriach wiekowych od młodzika na seniorze kończąc; był 4 juniorem Europy oraz złotym medalistą Uniwersjady), już współpracowałem z doskonałymi dietetykami, laboratoriami diagnostycznymi i lekarzami.
    Zgłębiłem i nadal poznaję dostępne materiały specjalistyczne dot. fizjologii wysiłku, z zakresu treningu sportowego, dietetyki, mechaniki, funkcjonowania organizmu człowieka.
    Stąd tak teoretycznie, jak i ze współpracy z ludźmi potrafię ocenić (nie znając nawet danych Dominika – przepraszam Cię, Dominiku że akurat mówię o Tobie) że jako kolarz chcący się specjalizować w ITT ma na chwilę obecną małą nadwagę, że nie poddał się wypalarce tłuszczu (akurat syn ma też 193 cm wzrostu i wiem jak wyglądała jego muskulatura i tkanka tłuszczowa ważąc 71 kg, 75, 80, czy więcej jak obecnie już nie uprawiajac wyczynowo sportu; parametry kilku kolarzy przy podobnym wzroście też znam).

    Kończąc tę krótką wypowiedź pragnę poinformować o zawieszeniu aktywności na forum i przeszkadzaniu Wam w skupieniu się na treningach.

    Zbliża się powoli wiosna i już najwyższy czas zająć się planowaniem ekscytujących wypraw karawaningowych, gdyż podróżowanie z przyczepą kempingową i zwiedzanie pięknych miejsc jest moją drugą po kolarstwie, a od jakiegoś czasu w zasadzie już pierwszą pasją, którą namiętnie realizuję.

    w odpowiedzi na: Maszyneria czasowa #59747
    lucjan
    Participant
    michal77 wrote:
    moze troszke poluzuje atmosfere 👿
    Lucjan,szkoda-ze my sie nigdy nie spotkalismy na szosie…
    jestem pewien,ze by sie nam milo gawendzilo,
    o wszystkim…,o kolarstwie rowniez.
    Moze kiedys…
    -rozpoznam Cie na bank!
    o to mozesz byc spokojny :)

    Michale, góra z górą potrafi się zejść, więc i ludziska wcześniej czy później też się spotkają.
    Bez wątpienia byśmy miło czas spędzili.

    w odpowiedzi na: Zmiany w lokowaniu produkcji rowerów i osprzętu #59761
    lucjan
    Participant

    Michał, Ty chyba masz w domu kolekcję rowerków. Ta Pincia jest piękna. Dużo uroku dodaje jej osprzęt Campy, zwłaszcza korbelki są stylowe (karbonowa przerzutka mi się nie za bardzo widzi w tym zestawieniu). Od razu naszło mnie wspomnienie grupy Campy, model NuoVa Record, który dawno dawno temu miałem w rowerku. Był też nieziemsko pięknie rysowany, cybanty z ornamentem przyprawiały mnie o dreszcze.
    pozdrawiam lucjan

    w odpowiedzi na: Maszyneria czasowa #52058
    lucjan
    Participant

    @kurczak
    Grzegorz, ja szanuję bardzo wszystkich ludzi, a kolarzy w szczególności. I niech tak zostanie.

    Niestety to ja odnoszę wrażenie, że to gattowcy, a Ty w szczególności, nie mogą na mnie patrzeć:
    -masz uwagi do niemal każdej mojej wypowiedzi, nawet do ostatniej dot. roweru czasowego Dominika. Dominik nie odebrał mojego posta tak jak Ty i udzielił satysfakcjonującej mnie odpowiedzi,
    -kiedyś wracając z treningu dojechałem do jednego z gattowców, powitałem go, przedstawiłem się. I jak myślisz, jaka była jego reakcja? Nawet gęby nie otworzył, bo on gattowiec jest. Panisko, z bele kim rozmawiał nie będzie.

    Jesteś w ogromnym błędzie, sądząc, że chcę kogokolwiek z gattowców wyrwać innemu trenerowi i przejąć opiekę nad nim. Po pierwsze w zasadzie mastersami się nie zajmuję, gdyż nie mają wystarczającej ilości czasu lub motywacji by tyrać na treningach względnie pieniędzy by opłacić plany. Więc szkoda mi czasu na zajmowanie się nimi. Po drugie mam swój dobrze płatny zawód i trenerkę traktuję jako hobby, a nie źródło stałych dochodów.

    Widzę po reakcjach niektórych gattowców histeryczne reakcje, jak u starych bab. Kolarz ma być twardy, a nie miętki, obrażający się o bele co, w tym o to, że nie umie czytać i należycie rozumieć pisanej wypowiedzi.


    @Dominik

    Serdecznie Ci dziękuję za wyczerpujące info odnośnie tego co pytałem. Zaspokoiłeś moją ciekawość. Masz w mojej osobie wiernego kibica.
    Cieszy mnie Twoja świadomość, iż jesteś dopiero na początku kolarskiej przygody i że czeka Cię tytaniczna praca i dobrze, ze sam na czuja wybierasz specjalizację czasowca.
    Powiem Ci, że warto ją podjąć, gdyż ITT daje naprawdę wiele satysfakcji. Osiągnięty wynik, jest efektem tylko Twojej pracy, a nie jak w wyścigu ze startu wspólnego, kiedy możesz cwaniacko wozić się na kole, wykorzystywać pracę innych zawodników.
    Co do twojej masy ciała, to w mojej ocenie jest odrobinę za wysoka. Optymalna byłaby na poziomie 78-79 kg. z max 80 kg. Ale nadwyżką się nie przejmuj, trenując systematycznie i optymalizując odżywianie nadmiar tłuszczyku wypalisz w dłuższym przedziale czasowym (co prawda część tłuszczyku zastąpi sucha masa mięśniowa).
    Kask „jajo” wymaga odrobinę niższej pozycji łokci i bardziej skulonej pozycji, z grzbietem w rodzaju wk…. kota.
    Wedle mojej wiedzy każda firma robi ramy na miarę (np. dla kolarzy teamowych), przy czym odmawiają lub żądają bajońskich pieniędzy za frameset na indywidualne zamówienie.

    Doświadczenie kolarskie Arka podbudowane wiedzą teoretyczną bez wątpienia powinno gwarantować Ci prawidłowo i optymalnie opracowane plany treningowe (aczkolwiek Arek był typem górala i o ile pamiętam to najlepsze jego miejsce to bodaj 8 na Górskich MMP; ITT nie było jego mocną stroną). A jeszcze jeżeli możesz podpowiedzieć, plany treningowe masz rozpisywane w oparciu o pomiar mocy czy o puls?

    Nie zamartwiaj się swoim wiekiem. Dochodzisz do trzydziestki, a skoro trenujesz kolarstwo już trzy lata, to jesteś w doskonałym okresie który pozwala jeszcze na wydatne w stosunkowo niedługim czasie podniesienie wydolności i osiąganie w ITT naprawdę satysfakcjonujących prędkości (pochwalę się – w co zapewne wielu gattowych sceptyków nie uwierzy – że w sezonie 2011/2012 podjąłem się trenowania w oparciu o pomiar mocy mieszkającego w Wielkiej Brytanii 30 latka, który trenował trochę wg Carmichaela i w 3. roku treningów osiągnął wydolność na poziomie kadry polskich kolarzy torowych). Jeżeli nie wierzysz, to mogę Ci okazać jego badania wydolnościowe. Zatem wiek ok. 30 lat nie jest żadnym ograniczeniem w budowaniu formy.

    Pozostaje Ci tylko ostro trenować, czego Ci serdecznie życzę.

    w odpowiedzi na: Maszyneria czasowa #59710
    lucjan
    Participant

    Och Grzegorzu, po tym wpisie widzę, że w przeciwieństwie do pedałowania, z czytaniem i rozumieniem u Ciebie nietęgo.
    Nie obraź się, ale niestety do poziomu przedszkolnego opisu mojej myśli nie potrafię się zniżyć.
    To, że mastersi dysponujący wyczynowymi wysokiej klasy maszynami (co pochwalam) nie potrafią jeździć na nawet krótkich ITT z prędkością średnią zbliżona do 50 km/h to ich wina (i to wytykam), efekt niedotrenowania i pozostawania w przekonaniu, że jak już coś wygrali to są mistrzami. Dlatego nie widuję na wyścigach mastersów szybko jeżdżących ITT, bo nie wykorzystują istniejących rezerw i możliwości treningowych.

    Klasowy wyczynowy sprzęt wyścigowy, by mógł być wykorzystany w pełni, także przez mastersa, wymaga potwornego, wyczerpującego specjalistycznego treningu.
    Do szybkiej jazdy ITT nie wystarczą dotąd realizowane jazdy 3 czy nawet 4 godzinne. To wymaga wykonywania zupełnie innego treningu i dlatego pytałem, czy Dominik ma rozpisane treningi wytrzymałości szybkościowej pod ITT, bo szkoda byłoby żeby taka maszyną wlókł się na wyścigu 42 km/h.

    w odpowiedzi na: Maszyneria czasowa #59689
    lucjan
    Participant
    Dominik wrote:
    Zamówiony z Project One (stąd niecodzienne malowanie) i złożony w Veloarcie z kilkoma zmianami.
    (…).

    Dominiku, wozidło, jak się patrzy.
    Zacne.
    Pełna profeska.
    Twoje serce najpewniej rozsadza radość z nabytku.

    Moje też cieszy, że ludzie kupują coraz lepsze sprzęty i że na owy zakup ich stać.
    Radość mą mącą jednakże pytania i wątpliwości.
    Otóż, nabyłeś przecinaka z bardzo wysokiej półki. Bika, na którym dobrze wyszkolony kolarz, w bezwietrznych warunkach pogodowych, na płaskim bez problemu jest w stanie rozwinąć i utrzymać na relatywnie długim dystansie prędkość zbliżoną do 60 km/h.
    Stąd moje rozterki – po części z braku wiedzy o szczegółach, bo o nich nie pisałeś.
    Zatem proszę nie bierz sobie do serca moich grymaszeń. Po prostu się nimi dzielę na forum:
    -czy Veloart najpierw określił na swojej maszynie optymalną dla Ciebie geometrię ramy i następnie ustawił Twoją pozycję, a Ty w oparciu o ustalone wartości geometrii zamówiłeś indywidualnie framset, czy też nabyłeś ramę standardową i dopiero na niej miałeś ustaloną pozycję?

    Pytam z prostej ciekawości, gdyż przy tak wysoko wyspecjalizowanym sprzęcie wyścigowym jaki nabyłeś najdrobniejszy szczegół, niedokładność, ujemnie wpływa na możliwość najefektywniejszego pedałowania i ostateczny rezultat walki z czasem. Ponadto pod jaki kask czasowy pozycja została Ci ustalona? Pod „plemnika” czy pod „jajo”?
    na ile Twoja wydolność jest wysoka, a wyszkolenie odpowiedniej techniki jazdy (przede wszystkim by nie „pisać” podczas jazdy ITT) pozwoli Ci efektywnie i zgodnie z możliwościami sprzętu uzyskać poprawę wyników wskutek użycia tego sprzętu?
    By szybko i wydajnie walczyć z czasem w ITT, zawodnik musi mieć fantastycznie wytrenowaną WYTRZYMAŁOŚĆ SZYBKOŚCIOWĄ. A to nie jest proste do uzyskania, gdyż wymaga realizowania w relatywnie długim czasie specjalnego treningu. Nie wiem, jak wyglądają Twoje plany treningowe, ale z praktyki wiem, że trenerzy niechętnie ordynują zawodnikom tego typu treningi (m.in. w związku z małą ilością wyścigów z ITT). Skutek jest taki, że na zawodach mastersów na starcie pojawiają się ludzie z hiper-super sprzętem i w dogodnych warunkach pogodowych i terenowych uzyskują na niedługich trasach przeciętne, jak na możliwości sprzętu, średnie rezultaty – 42-45 km/h. Nie jest to zarzut wobec nich. Rozumiem, że mastersi nie mają na trening tyle czasu i warunków co niepracujący zawodnik elity. Ale często relatywnie słabe wyniki w ITT (podkreślam, jak na sprzęt którym się poruszali) są skutkiem niewytrenowania niezbędnej w ITT specjalnej cechy motoryki, czyli wspomnianej wytrzymałości szybkościowej.

    Piszę i dopytuję z ciekawości (jako trener i kolarz), bo doczytałem, że dysponujesz niemal idealnym wzrostem do jazd ITT (nie wiem jak z Twoją masą ciała). To już jest bardzo dużo, bo pozwala przy tym sprzęcie który nabyłeś zagiąć się i poświęcić dużo czasu na treningi pod kątem ITT. Możesz w tej konkurencji sporo zwojować na zawodach.

    Wszystko teraz i w przyszłości leży w Twoich nogach, układzie krążeniowo-oddechowym. A, byłbym zapomniał o mózgu, bo on w walce z czasem jest bardzo ważny, jeżeli nie najważniejszy, by nie poddawać się gdy pot zalewa oczy, mięśnie paraliżuje kwas mlekowy, serce dudni jak parowóz w tunelu, spluwasz krwistą śliną.
    Życzę powodzenia w dążeniu do celu.

    w odpowiedzi na: TREK OCLV Project ONE #59635
    lucjan
    Participant

    Beautiful bike :cheer:

    Widać rękę mistrza designu, zarówno w ramie jak i w osprzęcie.
    Kiedyś oprócz funkcjonalności liczyła się w welocypedach także uroda.
    Dura Ace 7400 był uznawany za wzór piękna, był niemal biżuterią rowerową. Jednakże kolejne wersje DA już traciły urok, a ostatnia seria 7900 jest wg. mnie ochydna. M.in. dlatego zmieniając rower w którym miałem DA 7800 rozstałem się z tym osprzętem i zakochałem się w Sramie.
    Trzymaj ten rower, jako pamiątkę. Ciesz się nim.

    Obecnie projektowanie komputerowe nakierowane jest przede wszystkim na funkcję, uproszczenie i potanienie procesu produkcji. Uroda odchodzi na plan dalszy, do tego stopnia, że wiele produktów przypomina potworki.
    Inna sprawa, że bicycliści wiedzeni reklamami, w tym w trakcie wyścigów teamów zawodowych, nie uznaje ram innych od użytkowanych przez te teamy (a trzeba wiedzieć, iż są one sponsorowane i kolarze nie mają wyboru na czym będą jeździć).

    Wracajac do tematu.
    Prezentowany TREK to klasyka gatunku, jeden z prekursorów. Ramy Treka w mojej ocenie szpeci jedna rzecz – zbyt długi tylny widelec, co skutkuje nie tylko wydłużeniem bazy (a przez to mniejszą zwrotnością), ale przede wszystkim dużą odległością opony od rury podsiodłowej.
    Mnie osobiście taka szpara razi. Preferuję ramy, w których ta odległość jest jak najmniejsza.

    Użytkowałem wspaniałą ramę Fondriesta, w rozm. 56 tylny widelec miał 39,5 cm, a baza 99,0 cm. Rower był niesamowicie zwrotny, ale przy tym trochę nerwowy, wspaniale się nim pokonywało górskie zjazdy.
    Drugą ramą z równie krótkim tylnym widelcem był karbonowy Giant TCR. Zamówiona nowa rama, po ubraniu w osprzęt ujawniła wadę – rower był dwuśladem. Zwróciłem tę ramę dystrybutorowi i nabyłem wówczas Treka, ale ta szpara mnie irytowała i ten rower zbyt długo nie zagrzał miejsca.

    Ostatni mój welocyped nabyłem kierując się sentymentem i wspomnieniem posiadanego Fondriesta. Wylukałem w katalogach, że Peritus Dimiko był wierną kopią jednego z modeli Fondriesta (no przednie gable były minimalnie zmienione), więc nabyłem tę ramę, wiedziony przy tym pozytywnym testem tego roweru, zamieszczonym w Magazynie Rowerowym (w którym pisywał artykuły Arek Kogut, zamieszczając moje plany treningowe dla początkujących amatorów kolarstwa).

    Mój Peritusek na Sramie Red 2012 jest fajny, w rozm. L (czyli w przybliżeniu 56)z szytkami Tufo 3S Lite waży 6,45 kg. jest sztywny.
    Nie najeździłem się nim wiele i pewnie się z nim rozstanę ze względu na zdrowie (w lipcu będąc nad morzem zaliczyłem na rowerku górskim glebę, doznałem wielodołamkowego złamania panewki stawu biodrowego. Mimo zrośnięcia się kości, odniesiony uraz już wyklucza sportowe jeżdżenie, pozostaną więc emeryckie rowerowe spacerki, a do tego nie jest potrzebny rower wyczynowy).

    w odpowiedzi na: Dlaczego kaseta 11-32 a nie 11-28 #59508
    lucjan
    Participant
    TCzechowski wrote:
    widzę, że Michała humor nie odpuszcza

    a co z tym Cipollinim nie tak?

    Arek jeździł wielokrotnie, dostają je do testów w veloart

    Arek przez spory czas był redaktorem naczelnym portalu bikeworld.pl, jeździł na wystawy i targi, miał kontakt z dystrybutorami sprzętu, więc co nieco o welocypedach i nowinkach wie.
    Nowinki sprzętowe podrzuca mu Majka, któremu prowadzi profil na Facebooku.
    Veloart w którym pracuje obecnie Arek nie testuje rowerów, zajmują się optymalizacją pozycji na rowerze oraz świadczeniem szerokorozumianych usług konsultingowych, w tym trenerskich na odległość.

    Nie gloryfikowałbym którejkolwiek marki rowerów kolarskich. Każdy z nich jest tak dobry/szybki jak kolarz go ujeżdżający.
    Dowodzą tego dobitnie wyscigi.

    Cipollini to marka niszowa, więc szukają reklamy na wszelkie możliwe sposoby. To po prostu rama niefirmowa, pomalowana i oklejona wg życzenia zamawiającego i przez to reklamowana jako cud miód za niewspółmiernie wysokie w stosunku do walorów użytkowych pieniądze.

    w odpowiedzi na: Dlaczego kaseta 11-32 a nie 11-28 #59457
    lucjan
    Participant
    TCzechowski wrote:
    Jakiś czas temu pisałem do Arka Koguta (jedyny w PL certyfikowany przez UCI trener) odnośnie jazdy w górach i kilku innych rzeczy bo jesteśmy od dłuższego czasu w kontakcie a lada chwila pewnie też w relacji trener-zawodnik.

    Pytałem go o parę spraw związanych z podjazdami itp i stanęło na tym, że w sumie na najcięższe podjazdy w PL jak Karkonoska czy Gliczarów czy Dolomity/Alpy i inne Zoncolany/Angliru fajnie mieć zapas w postaci kasety 11-32 połączonej z korbą 50-34.

    Nie chodzi nawet o to, że na każdym podjeździe potrzebujemy 32 ale o wygodę, komfort psychiczny i mniejszy ból mięśni dzięki wyższej kadencji itp.

    Oczywiście nieco komplikuje to sprawę bo trzeba kupić nową kasetę (obecnie mam w domu dwa zestawy: 53-39 i 11-25 oraz 50-34 i 11-28) , do tego nową przerzutkę tylnią z długim wózkiem itp.

    I tu są dwa pytania, na które szukam odpowiedzi

    1. czy aby faktycznie jest sens kupować 11-32, skoro potrzebna jest niezwykle rzadko? Gliczarów na 11-28 poszedł, karkonoska też ale do przyjemności to nie należy na pewno. Fajnie byłoby mieć zapas pod nogą

    2. co w przypadku, gdybym chciał zakupić rower np na campagnolo record/super record lub dura ace gdzie NIE MA MOŻLIWOŚCI ZAKUPIENIA KASET 11-32 I DŁUGIEGO WÓZKA BO PO PROSTU NIE PRODUKUJĄ !!!!

    swoją drogą to totalna głupota producenta. ultegrę robią z długim wózkiem i 11-32 kasetą, nawet sram do red daje wersję wifli która jest tym samym.
    campagnolo też nie robi choć mają ciężkie góry u siebie. nie kumam.

    co mają robić ludzie, którzy po prostu chcą przyjemniej podjeżdżać – przód dura ace tył ultegra? robić jakieś składane zestawy zamiast całej grupy osprzętu?

    nie kumam. filozoficznie wyszło mi nieco w tym poście ale mam nadzieję, że podzielicie się spostrzeżeniami nieco.

    choć spodziewam się po niektórych odpowiedzi w stylu: „trenuj żebyś podjechał Karknoską na zestawie 53/39 i 11-23 a nie marnujesz czas na pisanie bzdetów” prawda Michal77 ??? :)

    Nie mogę uwierzyć, że Arek (znam go doskonale, gdyż w okresie gdy był młodzieżowcem trenowałem go przez rok w zawodowej MapaMap i przez niemal 2 lata w trakcie Jego stażu w hiszpańskiej grupie Azysa WRC będącej zapleczem Caja Rural) zaproponował Ci kasetę 11/32 do korb 50/34.

    Arek doskonale zna polskie podjazdy i wie, że wszystkie bezproblemowo daje się pokonać na 53/39 z kasetą 11/25.
    Koronkę 28 można mieć dla świętego spokoju (jak to nazywać dla komfortu psychicznego, ale to raczej na pokonywanie alpejskich lub pirenejskich monumentów (chociaż w Lourdes widziałem mnóstwo ludzi jadących na Tourmalet na korbie 50/34 i kasecie z koronką 25).

    Skoro masz dwa zestawy korb, to nie ma najmniejszego problemu aby na płaskie zakładać 53/39 z kasetą 11/23 zaś w polskie góry 50/34 z kasetą 11/25.
    Jeżeli kaseta „górska” ma być wykorzystywana okazjonalnie to nie widzę sensu nabywać czegoś z najwyższej półki, do Shimano w zupełności wystarczy Ultegra lub 105.

    Dziwi mnie Twoja opinia o Sramie Red, że jest twardy i głośno pracuje.
    No chyba, ze masz ten pierwszy model. Ja mam Reda model 2012 i pracuje cichutko (przełaczanie biegów sygnalizuje nie za głośne kliknięcie, no pieski w kasecie pracują dość głośno, ale raczej ciszej aniżeli w Campagnolo).
    Osobiście Reda nie zamieniłbym na nic innego, zwłaszcza na elektrykę (dla mnie to bajer, raz że kosztowny, dwa mogący sprawiać problemy eksploatacyjne). Jestem zwolennikiem klasyki w czystej postaci. Pamietam czasy gdy manetki były montowane na ramie, a ząbki w kasetach (tak były nawet 4 koronkowe) nie były profilowane i sie bez problemu jeździło.
    pozdrawiam lucjan

    w odpowiedzi na: Dyskusja na temat treningów – wydzielone #55806
    lucjan
    Participant

    bober – dzięki za obszerną, merytoryczną odpowiedź. Dużo z niej się dowiedziałem o uprawianiu kolarstwa 😆

    lukasz – to co pisałeś w poście 29 jest mi doskonale znane. Oczekiwania sponsora nie zawsze są zbieżna z planami/ambicjami sportowymi zawodników lub kierownictwa sportowego teamu.

    Michal77 – kulisy działania/finansowania grupy są zawiłe jak dorzecze Amazonki i nie zawsze są zrozumiałe do osób postronnych. Zwłaszcza gdybyś znał dokonania i pomysły niejakiego „Kopary”. Zresztą nie sztuka jest zapisać zawodnika do teamu. Sztuką jest sfinansować jego treningi (2 wyczynowe rowery wyścigowe + 1 treningowy + po 2 komplety kół + pudełko gum + ciuchy, to już lekko licząc ok. 100 tys. zł. A gdzie obozy,, odżywki, badania, wyjazdy na wyścigi?). Tomek doskonale sobie radził z takim napędem, do tego dobrze zaplanowana taktyka na wyścig dawała szanse na sukces.

    Życzę Gattowcom wystartowania w 2015 r. w Jarna Klasika ( https://www.youtube.com/watch?v=KhLEDoeZaco Tomek w 2009 r. atakuje w 3:20) oraz w Tatry Tour ( http://www.tatrytour.eu/ ) i odniesienia w nich sukcesów.

    w odpowiedzi na: Słowotok #55927
    lucjan
    Participant
    kurczak wrote:
    …uuu, Lucjan rzeczywiście idzie za ciosem :whistle:

    Nie bardzo rozumię, co sugerujesz.
    Po prostu kobieta mi imponuje postawą i przyjętą filozofią.
    Miast ślepić się – jak wiele kobiet – godzinami w telewizor na durne seriale, uprawia intensywnie trudną konkurencję sportową (bo triatlon taką jest)i ma zdystansowane podejście do życia, umiejętnie korzystając z cywilizacyjnych umilaczy/ogłupiaczy.

    w odpowiedzi na: Dyskusja na temat treningów – wydzielone #55360
    lucjan
    Participant

    Heh, niechcący rozruszałem trochę forum i wywołałem do odpowiedzi.

    Wypowiedziało się wielu, prezentując swój pogląd, filozofię na uprawiane hobby, kreśląc ograniczenia z jakimi mają do czynienia. W efekcie fajnie wyszło. Liczy się otwartość i szczerość wypowiedzi.

    Muszę jednakże podkreślić, iż moją intencją nie była chęć narzucenia (jak twierdzi się Grzegorz) komukolwiek, jak ma amatorsko (bo rozgraniczam amatorskie uprawianie od wyczynowego) uprawiać kolarstwo. Chciałem jedynie wskazać na pewną względność (bo ja zawsze myślę względnie), w wyznaczaniu celów i sposobów oraz metod ich realizacji.

    Otóż, w moim systemie wartości, aksjomatem jest, iż jeżeli staję do rywalizacji z inną osobą to chcę wygrać, być lepszy i w tym celu zrobię dużo by to osiągnąć.
    W dużym uproszczeniu, można by to odnieść do przysłowia o wyborze: albo wolę trzymać dwie sroki za ogon, albo wróbelka w dłoni. Czyli ze sportowego punktu widzenia wyznaczenie jednego celu jest korzystniejsze (w realizacji i określeniu elementów służących realizacji celu) od budowania w sezonie 2 szczytów formy. Zwłaszcza amatorskie uprawianie sportu, wg takiej zasady, nigdy nie pozwoli osiągnąć szczytu możliwości wydolnościowych. Braknie na to czasu, chęci. Nie bardzo rozumiem, czemu jeszcze czekać rok, czy dwa z planami osiągnięcia szczytu możliwości i wyników (o czym pisał Grzegorz i Łukasz) skoro, przy obecnie dobrych wynikach możnaby się pokusić o podniesienie poprzeczki i zintensyfikowanie przygotowań.
    Bo dla mnie jest oczywistym, że uprawiając kolarstwo, z zamiarem rywalizowania, wchodzimy w definicje i określenia tyczące się SPORTU, czy też SPORTOWEGO uprawiania konkurencji, niezależnie od wieku, możliwości, ze wszystkimi tego skutkami. Tu już nie ma miejsca na wybór, że jak mam ochotę to coś robię, albo nie. Bo po co jechać na drugi koniec Polski, nocować w hotelu, itp.

    Na tym kończę filozofowanie.

    Komunikuję, iż w grudniu pojawiam się w Maximusie na siłowni, więc Grzegorzu zapewne się spotkamy i będzie okazja uścisnąć grabę i porozmawiać.

    pozdrawiam brać kolarską

    w odpowiedzi na: Dyskusja na temat treningów – wydzielone #55919
    lucjan
    Participant

    I jest zgoda, co do tego, że ciężką pracą się coś osiąga w sporcie.
    Jednakże ….
    – potrzebny jest talent,
    – potrzebne jest szczęście,
    – potrzebny jest czas na mocne trenowanie, wg dobrego planu.

    Stąd różny jest czas niezbędny do osiągnięcia klasy, powiedzmy umownie mistrzowskiej, pozwalającej rywalizować, jak równy z równym, z najlepszymi.
    Przykładowo:
    – trenowałem chłopca (zaczął w wieku 18 lat), był niesamowicie zdeteminowany i utalentowany. W czwartym roku treningów już zajmował czołowe lokaty na wyścigach. Mimo słusznego wzrostu (193cm) i masy ciała (80 kg) śmigał po górach jak kozica. Wygrał Jarną Klasikę, zajmował czołowe lokaty w Tatry Tour (233 km). Na ITT jeździł na 56/42 i kasecie 11/25. Jarną wygrał w 2009 r. z przewagą prawie 4 minut, a na tym wyścigu staje na starcie naprawdę bardzo mocna ekipa. Długo by o Tomku pisać. W 2011 rzucił kolarstwo, po tym jak jeden z menagerów zawodowego polskiego teamu za jego przyjęcie zażądał 30 tys zł na wpisowego, bez gwarancji, że będzie wystawiany na wyścigi,
    – przez 3 lata trenowania (z pomiarem mocy) pewnego mastersa mieszkającego w W. Brytanii(zaczynał zabawę w kolarstwo szosowe) doprowadziłem jego wydolność do poziomu porównywalnego z zawodnikami kadry narodowej polskich torowców (co potwierdzały badania wydolnościowe). Ale kolarza z niego nie było, gdyż bardzo mało się ścigał, nie miał kolarskiego nosa, nie czuł ścigania się (gdzie się ustawić, za kim jechać, itp. itd.), nie będąc objeżdżonym w peletonie bał się jazdy łokieć w łokieć, więc na ogół jechał ogony. Zaczął jeździć rekreacyjnie, a ja mam spokój.

    Zatem reguł żadnych nie ma. Liczy się praca, praca, krew, pot i łzy. I diament jest oszlifowany.

    w odpowiedzi na: Dyskusja na temat treningów – wydzielone #55917
    lucjan
    Participant

    Grzegorz, ja niczego nie kontestuję, nie krytykuję, nie neguję :) .
    Mam pełną świadomość Waszych priorytetów, celów.

    Niezmiernie cieszy mnie, że w Zduńskiej Woli, w mieście z wieloletnimi kolarskimi tradycjami, w końcu widać licznych kolarzy na ulicach.

    Swoją wypowiedź w zasadzie oparłem o cele treningu kolarza szosowego, by unaocznić pewne uwarunkowania treningowe, mające wznieść go na wyżyny możliwości.

    Słusznie podkreślasz (o czym przecież wiem), że w celach macie (przynajmniej większość z Was) 2 szczyty formy. Zimowo-wczesnowiosennej do ścigania się na mtb i letniej do wyścigów szosowych. Ja tego nie neguję, przyjmuję do wiadomości.

    Wypowiedź jednakże formułowałem mając na myśli – w zgodzie z teorią sportu- iż celem głównym dla kolarza szosowego są imprezy szosowe o charakterze mistrzowskim lub zaliczane do challangu. Dla tej grupy sportowców starty zimowe są (o ile bawią się w to) tylko przerywnikiem w żmudnych przygotowaniach do sezonu letniego.

    Nie da się ukryć, że Gattowcy – jako team, ale i także w indywidualce – są widoczni i zajmują wysokie pozycje w klasyfikacjach rozmaitych wyścigów. Chwała Wam za to. Należą się Wam słowa uznania.
    Ale wnet jawi się pytanie, czy nie może, czy nie powinno być jeszcze lepiej ????

    Z treningowego punktu widzenia teorii sportu – czyli możliwości osiągnięcia maksymalnego efektu treningowego – czyż nie warto byłoby zadać sobie pytania dotyczącego możliwości lub celowości przewartościowania celów i przykładowo skoncentrowania się w przygotowaniach na jednym celu głównym, np. na Mistrzostwach Polski indywidualnych (na szosie, ITT, górskich) bądź drużynowych i zarzucenie przygotowań do startów zimowych, nie pozwalających czasowo na przejście pełnego cyklu treningowego????
    Jestem przekonany (a wiem to z dyskusji prowadzonych na forach kolarskich z mastersami), że skoncentrowanie się na jednym, głównym celu, daje większe i pewniejsze gwarancje ostatecznego sukcesu, aniżeli rozdrabnianie się i budowanie kilku szczytów formy. Zwłaszcza dotyczy to mastersów pracujących, którzy nie zawsze mogą wygospodarować wystarczającą ilość czasu na trenowanie.
    Przykładowo, jeden z mastersów nie bardzo radził sobie w wyścigach ze startu wspólnego nie miał depnięcia na finiszu, bał się tłoku w sprincie na kreskę, więc się nastawił na ITT i po morderczym treningu został Mistrzem Polski i w walce z czasem był naprawdę dobry, zaś w startach ze wspólnego nigdy mu nadal nie szło.
    Wszak satysfakcja ze zwycięstwa jest zdecydowanie wyższa od tej z zajęcia wysokiego miejsca w klasyfikacji. Chyba warto się poświęcić by odnieść viktorię.

    Szosowcy jeżdżący rekreacyjnie, w zasadzie nie muszą się martwić o cykle treningowe i ich realizację. Takim wystarczy odrobina wolnego czasu i hajda marszczyć asfalt. Tylko, że metodologicznie poprowadzone przygotowanie pozwoli więcej tego asfaltu zmarszczyć.

    w odpowiedzi na: Słowotok #55810
    lucjan
    Participant

    Jasne, słuszna koncepcja Patko.

Oglądasz 15 postów - 1 z 15 (of 25 total)